Johhny i Ben właśnie wracali swoim nowym autkiem z pracy. Ah
te auto, było piękne, czerwone… Jechali drogą jakby nigdy nic, Wiadomo ludzie
lubią poszaleć. No dobra, oni nieco przesadzili, jechali w terenie zabudowanym
ponad 100, dla niektórych to może być mało, ale nie jest. Jechali i gdy nagle
na drogę wyszła mała dziewczynka z rodzicami, chcieli zahamować, wykręcić,
ominąć ich, nie udało się…Potrącili ich po czym sami mając zabryzganą w krwi
przednią szybę walnęli w mury budynku stojącego obok przejścia dla pieszych.
Budynkiem tym była szkoła, z której zapewne ta mała dziewczynka wracała z rodzicami.
Ona i dwaj kierowcy zginęli na miejscu, mimo interwencji lekarzy nie udało się
było za późno- jak już wcześniej napisałem zginęli na miejscu. Pomyślicie
pewnie, że skoro to byli kiedyś tacy ważnie, mam na myśli Ben i John’ego, to
trafią do nieba, za to że kiedyś byli herosami, dopóki Fantastyczna Czwórka się
rozpadła, z powodu tego że Reed zabił na oczach milionów swoją żonę, żeby tylko
pokazać, że jest kimś, że nie należy z nim zadzierać. John i Ben , dawni
członkowie tej fantastycznej drużyny stanęli przed sądem ostatecznym to on miał
zadecydować, dokąd dalej pójdą, choć wątpię by sami chcieli wejść do nieba po
tym co zrobili…
ROZDZIAŁ TAK JAKBY PIERWSZY
Dawniej bohaterowie-teraz mordercy, stanęli oko w oko ze
swoim stwórcy. On ich nie przegonił, popatrzył się na nich i rzekł ,,Nadszedł
czas waszej próby’’, Oni popatrzyli się zdziwieni na Pan i spytali razem
,,Jakiej…Próby’’. Pan wyciągnął ze swojej kieszeni kartkę a na niej było
napisane ,,Osoby które cierpią, by pomóc innym są zbawieni’’ Popatrzyli się po
sobie, przecież oni zabili tych ludzi, więc dlaczego Pan pokazuję im tą
kartkę. Po chwili Bóg schował swą kartkę
do kieszeni i spytał ,,Czy chcecie to co było złe naprawić? Czy zamierzacie to
zostawić’’, ,,Chcemy naprawić…’’-odrzekł stłumionym głosem Ben. ,,Więc skoro
chcecie to naprawić to…chodźcie ze mną’’ Pan Bóg wstał z tronu i zaprowadził
ich przed portal pozwalający wrócić ponownie na ziemię. ,,Wrócicie tam i
wszystko naprawicie sami ’’ Po chwili ocknęli się w swoim aucie. Na drodze
leżała ta…dziewczynka ze swoimi rodzicami …straszne. Ben i John wyszli z auta i
podeszli do ciał. Wiedzieli, że oni nie żyją , ale i tak zamierzali to zmienić.
Wzięli ciała w ręce zapakowali do auta, które dziwnym trafem się nie
zniszczyło-strasznie dziwne. Po spakowaniu ciał skierowali się swoim autem, nie
przekraczając już przepisów, żeby nie narobić kolejnej bidy w stronę bazy InHumans.
Ponadto Johnny miał kiedyś dość bliski kontakt z jedną z członkiń tej ekipy. Po dojechaniu do Ziemskiej bazy tej
pozaziemskiej cywilizacji, spotkali się z dość nie miłym powitaniem, jakoś się
temu nie dziwię. No przecież to co oni zrobili to totalny absurd. Przez dwójkę
zginęła cała rodzina. I weź tu nic nie mów, nie komentuj tego miej to daleko w
tyle. Oni to wiedzieli, wiedzieli to co zrobiła ta dwójka. Oczywiście chcieli
pomóc, ale mgły Terrigenu nie były przeznaczone dla ludzi…John błagał, tak samo
też prosił Ben. Wiedzieli, że jeżeli nie przywrócą tym ludziom życia, mogą się
pożegnać na zawsze z wejściem do Nieba…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz